Zwyczaje i obrzędy

Zwyczaje i obrzędy ludowe, obejmujące niegdyś wszystkie dziedziny życia, należą już dziś do przeszłości. Spotykamy się z nimi tylko na różnych imprezach folklorystycznych. Zwracamy uwagę na ich wizualną, steatralizowaną formę, nie zastanawiając się zazwyczaj nad ich genezą i znaczeniem w życiu naszych przodków. A obrzędowość ta ma bardzo skomplikowane i odległe w czasie korzenie. Związana z tradycją chrześcijańską, zawiera jednak wiele elementów o starym, przedchrześcijańskim jeszcze, pochodzeniu. Rytm życia naszych przodków wyznaczały cykle przyrody. Coroczne zamieranie i odradzanie się życia znalazło odbicie w cyklach zwyczajów odpowiadających poszczególnym porom roku. Ścisły związek z przyrodą, uzależnienie bytu od sił natury, wnikliwa obserwacja otoczenia wykształciły obraz świata, w którym oprócz realnej rzeczywistości, istniał także świat inny, świat zjaw i duchów. Oba światy mogły się w określonych okolicznościach przenikać, co doprowadziło do powstania obrazu dalekiego wprawdzie od naukowych ustaleń, jednak bardzo barwnego i ciekawego, pełnego tajemnic i symboli. Ich prawidłowe odczytanie, zapewnienie przychylności, a co najmniej neutralności duchów miało zapewnić powodzenie w działaniach gospodarczych i życiu osobistym. Temu celowi służyły też liczne działania o charakterze magicznym. W takiej magii wyładowywała się chęć podporządkowania sobie sił przyrody, to magia dawała człowiekowi poczucie władzy nad naturą. Z tego samego źródła wywodzą się także liczne przesądy, towarzyszące naszym przodkom przy każdej niemal czynności. O ścisłym związku zwyczajów i wierzeń z przyrodą świadczy również bogata symbolika przyrodnicza towarzysząca poszczególnym świętom - zwierzęta i rośliny są ich nieodłącznym elementem. W każdej wsi zwyczaje i obrzędy oraz towarzyszące im pieśni i przyśpiewki były nieco inne. Różnice, często niewielkie, były jednak ważnym elementem tożsamości każdej społeczności lokalnej.

Rok obrzędowy zaczynał się na świętą Łucję, czyli 13 grudnia. Wierzono powszechnie, że od tej daty dzień staje się coraz dłuższy, stąd powiedzenie: "Święta Łuca dnia przyrzuca". Dzień ten, wypadający w połowie Adwentu, zapowiadał koniec okresu odpoczynku dla ziemi i ludzi. Dawniej zakaz pracy w Adwencie był bezwzględnie przestrzegany, wszelkie prace związane z uprawą były zabronione. Dwanaście dni od 13 do 24 grudnia włącznie to dni wróżebne, pozwalały przepowiedzieć pogodę na każdy miesiąc następnego roku. Okres odpoczynku kończyła wesoła uczta - wilija. Był to dzień szczególny, dzień wróżb, przepowiedni, nadzwyczajnych zjawisk. Wszystko w tym dniu miało znaczenie niezwykłe i mogło oddziaływać na losy ludzi i dobytku. Przez odpowiednie zachowania można było wpłynąć na los w przyszłym roku. Wszyscy starali się wstać wcześnie rano, każdy chciał być wesoły, gospodyni cały czas krzątała się po obejściu, dzieci musiały być grzeczne. Gospodarz wybierał się do lasu po " drzewko". Zwracano także uwagę na to, kto pierwszy przyjdzie do domu, jeśli mężczyzna - wróżyło to szczęście, jeśli zaś kobieta - to zła wróżba. Po południu rozpoczynały się przygotowania do uroczystej wieczerzy. Gospodarz wieszał u powały "drzewko" - jodłowy lub świerkowy czubek, bogato przystrojony. Do dekoracji używano orzechów, jabłek, ciastek, ozdób wykonanych z piórek, słomy, rzadziej z kolorowego papieru. Choinka, jaką znamy dzisiaj, jest stosunkowo niedawną ozdobą świątecznego domu. Do Polski przybyła na przełomie XVIII i XIX wieku z Niemiec. Początkowo trafiła do domów mieszczańskich, w chłopskich zagrodach znalazła się dopiero w początku XX wieku. Po powieszeniu drzewka gospodarz przynosił do izby snop zboża, wiązkę słomy i garść siana. Snop ustawiano w kącie izby, słomę kładziono pod stołem, na nim zaś siano. Na sianie leżały opłatki, na których ustawiano miski z potrawami. Przygotowywano je z tego, co dały pola, sady i ogrody. Ilość potraw zależna była od zamożności gospodarstwa, ale wszędzie musiały być barszcz z grzybami, kapusta z grochem, pierogi z różnym nadzieniem, kasza jaglana ze śliwkami i pączki ( pampuchy). Dwanaście potraw spotykało się tylko u najbogatszych gospodarzy - kmieci. Tak dzisiaj popularny karp, jako potrawa wigilijna, pojawił się na wiejskich stołach dopiero w połowie XX wieku. Do maszczenia potraw używano w tym dniu oleju konopnego. Z wieczerzą czekano na pierwszą gwiazdę, czekano niecierpliwie, bo w wigilię obowiązywał post. Przed wieczerzą odmawiano pacierz, dzielono się opłatkiem. Wszyscy jedli z jednej miski, co miało symbolizować jedność rodziny. Między posiłkami nie wolno było odkładać łyżki, więc każdy trzymał swoją w ręce. Jeśli opłatek przykleił się do którejś z misek, wróżyło to urodzaj na to, z czego przygotowana była potrawa. Po kolacji podawano kompot z suszonych owoców. Potem następowały żarty i zabawa, dzieci robiły powrósła ze słomy zanim zmorzył je sen, krępowano nimi ( jeden drugiemu) ręce, nogi, przewracano się. Wieczorem, tymi powrósłami, gospodarz obwiązywał drzewa owocowe w sadzie by zapewnić urodzaj. Opłatkami dzielono się także ze zwierzętami domowymi. Później czekano na Pasterkę skracając czas oczekiwania wróżbami. Wróżono z siana leżącego na stole, cienia rzucanego przez postać na ścianie. Dziewczęta wróżyły na temat zamążpójścia - wychodziły na pole nasłuchując, z której strony pies zaszczeka, stamtąd przyjdzie przyszły małżonek. Często odwiedzano się wzajemnie w sąsiedztwie. Niekiedy już w wigilię dawali znać o sobie kolędnicy. Zwyczaj ten był bardzo rozpowszechniony. Młodzi chłopcy kolędowali tylko pod oknami. Chodzili i starsi kawalerowie, ci zwykle mieli z sobą jakiś instrument, najczęściej cymbały i wybierali się do domów, w których były panny. Kolęda taka była okazją do gościny i wypicia, wesołej zabawy. Za kolędę często dawano pieniądze, była więc to także okazja do zarobku. Jeżeli jakiś gospodarz miał już dosyć kolędujących pod oknami, nie wychodził, tylko pukał w szybę. Kolędnicy zawiedzeni odchodzili śpiewając: " Już idziemy i będziemy rozgłaszali, że nam skąpcy w tej chałupie nic nie dali". Jeśli otrzymali datki, dziękowali przyśpiewką: " Wiwat, wiwat, już idziemy, za kolędę dziękujemy". Często też starsi chłopcy " dla śpasu" robili różne psikusy: wynosili narzędzia gospodarskie poza obejście, zastawiali drzwi.

Po powrocie z Pasterki wszyscy spali na słomie, co miało zapewnić zdrowie i długie życie. Rano, w dzień Bożego Narodzenia, w domu nie wolno było sprzątać, wszelkie prace ograniczano do tych najniezbędniejszych. Słomę, która pozostała po wieczerzy podgarniano tylko lub wiązano w wiązkę. W niektórych domach gospodarz napełniał ceberek wodą, dorzucając do niej kilka źdźbeł siana ze stołu, kawałek opłatka i srebrny pieniążek. Umycie twarzy w takiej wodzie miało zapewnić zdrowie na cały rok. W tym dniu do minimum ograniczano wychodzenie z domu, " żeby nie przeszkadzać, bo Pan Jezus po kolędzie chodzi". Na świętego Szczepana najważniejsze było święcenie owsa. Odbywało się na sumie, ksiądz szedł przez kościół kropiąc ziarno wodą święconą a zebrani obrzucali go owsem na pamiątkę ukamienowania pierwszego męczennika. Często zamiast lekkiego owsa używano też grochu, łubinu lub bobu. Ksiądz " zbity" wracał do ołtarza, a po mszy kościelny zmiatał nawet dwa wory ziarna. Przed południem " pastuszki chodziły po szczęściu". Dzieci w wieku 8 - 10 lat wchodząc do izby rozrzucały trochę owsa i składały życzenia:

Na szczęście, na zdrowie, na ten święty Szczepon,
Żeby wom się rodziła kapusta ze rzepom,
Zimioki jak pnioki,
Groch jak chodoki,
I proso, żebyście nie chodzili boso,
Ogórki jak ciele,
Byście mieli w zapust wesele,
Wieprzek tłusty do kapusty,
A chudy do budy!

Za kolędę dostawali czasem trochę pieniędzy, zwykle kawałek pieczywa lub kiełbasy. Odchodząc z podarunkiem, dziękowali: " Na zdrowie, na szczęście, za świętego Szczepana kolędę". Po południu kolędowanie rozpoczynali starsi. Była to już kolęda widowiskowa, w formie zbliżonej do dzisiejszych jasełek. W dalekiej przeszłości chodzono po kolędzie z koniem, kozą lub misiem. Z czasem żywe zwierzęta zastąpiły kukły. Dzień św. Szczepana był także terminem zmiany miejsca pracy przez służbę, stąd powiedzenie: " Na święty Szczepan każdy sobie pan". Okres od Bożego Narodzenia do Trzech Króli, zwany dawniej " Godnymi Świętami" lub " Godami" był czasem ważnym i bogatym w różne zwyczaje. Od Bożego Narodzenia do wigilii Trzech Króli można było potwierdzić przepowiednie meteorologiczne. W dawnych czasach dni te nazywano także " szczodrymi wieczorami". Z czasem nazwa ograniczyła się tylko do dnia bezpośrednio poprzedzającego Nowy Rok, dzisiejszego Sylwestra. Na dzień ten gospodynie piekły specjalne pieczywo z mąki pszennej, mieszanej a często i żytniej. Były to małe bułeczki, okrągłe lub podłużne, które nazywano "szczodrokami". Małe dzieci od rana biegały od chałupy do chałupy i wołały pod oknami:

Stare lato, nowe lato, dejcie szczodrok za to
Potem wchodziły do sieni i śpiewały:
Pan Jezus się narodził,
Po szczodrokach dziś chodził,
A my tyż go witali,
Pod kolanka chytali.
Dejcie Pani szczodroków, bochnoków,
Na ten Nowy Rok,
Będzie wam się rodziła
Kapusta i groch.
Jak nie dacie szczodroków, bochnoków,
Dejcie chleba krom,
Zapłaci wam Matka Boska
I ten święty Jon.

Kiedy otrzymali szczodroki, dziękowali słowami: "Dej Boże szczęście na ten Nowy Rok, żebyście byli zdrowi i weseli, jak w niebie anieli" i pędzili do następnej chaty. Po południu na wieś wyruszali starsi. Poprzebierani w różne maski i dziwaczne stroje, wędrowali od domu do domu, strasząc dzieci i domagając się poczęstunku. Nazywano to " chodzeniem po drobach". Jeśli w jakimś domu nie zostali przyjęci i obdarowani, robili " na despet", psocili, wymalowali okna, wysypywali ziemniaki stojące w cebrzykach. W Nowy Rok zazwyczaj nie składano sobie życzeń, ale odwiedzano się wzajemnie, goszczono, często z tzw. " małą muzyką", czyli skrzypkami i basem. Na Trzech Króli święcono kredę, którą po powrocie pisano na zewnętrznej stronie odrzwi " K. M. B. rok +". Był to także ostatni dzień kolędowania, najczęściej chodzono wtedy z gwiazdą. Święta Bożego Narodzenia rozpoczynała gwiazda betlejemska, kończyła gwiazda towarzysząca kolędnikom.

Uroczystość Matki Bożej Gromnicznej ( 2 lutego) rozpoczynała cykl wiosenny. W tym dniu w kościele święcono gromnice ulane z pszczelego wosku. Ozdabiano je leśną zielenią, gałązkami jałowca, borówek. Po powrocie z kościoła okopconym knotkiem gromnicy znaczono krzyż na wewnętrznej stronie nadproża. Po tej ceremonii gromnicę chowano za obraz. Używano jej do ochrony przed piorunami, dawano do ręki umierającym. Na świętą Agatę ( 5 lutego) święciło się chleb, sól i wodę " przeciw ogniowi". Święconej wtedy wody używano też do skropienia wysiewanego wiosną ziarna.

W Niedzielę Palmową święcono palmy. Robiono je z trzcinowych pióropuszy, jałowca, wierzbowych gałązek z baziami. Wokół kościoła odbywała się procesja, ksiądz z krzyżem, na czele ludzi podchodził do zamkniętych drzwi i uderzał w nie krzyżem. Wtedy dopiero otwierano wejście i rozpoczynała się msza. Po powrocie z kościoła palmą święcono całe obejście. Wierzbowych bazi z palmy używano jako leku w chorobach gardła.

W Wielkim Tygodniu po wsi chodziły małe dzieci, zwane żaczkami. W jednej ręce niosły palmę, w drugiej koszyczek. Podchodząc do zagrody śpiewały:

Idzie nam tu, idzie,
Ta kwietna niedziela,
Będziemy witali
Pana Zbawiciela.
A czymże tu witać,
Kwiatuszków nie widać,
Mroźna zima była,
Kwiatki umroziła,
Panu Jezusowi
Nic nie zostawiła.
A ja mały żaczek
Wylazłem na krzaczek
A z krzaczka na wodę,
Rozbiłem se brodę.

Potem wchodziły do domu i prosiły:

"A ja gospodyni o jajeczko proszę, nie macie jajeczka, dajcie gomółeczkę, będziemy wychwalać świętą Panieneczkę".

Po odśpiewaniu piosenki i prośbie otrzymywali zwykle jajko lub gomółkę sera, w uboższych domach kromkę chleba. Od Palmowej Niedzieli rozpoczynał się Wielki Tydzień. W tym czasie " pisało się" jajka. Wzory rysowano roztopionym woskiem na surowych jajach a następnie gotowano je w różnych barwnikach. W Wielki Czwartek panny myły się w rzece lub strumyku, co miało zapewnić ładną cerę. Aby zabieg był skuteczny, należało go wykonać przed świtem, nabierając wodę pod prąd. W Wielki Piątek w kościele milkły organy aż do Wielkiej Niedzieli. Cały dzień kościół był pełen ludzi. W Wielką Sobotę z kolei w kościele grała muzyka, ludzie śpiewali jedną zwrotkę pieśni, drugą grali muzykanci. Od Wielkiego Piątku przy Bożym Grobie stała straż - Turki. Zwyczaj ten sięga swymi korzeniami końca XVII wieku. Wywodzi się bezpośrednio z wydarzeń związanych z odsieczą wiedeńską - wyprawą króla Jana III Sobieskiego przeciw Turkom oblegającym stolicę Austrii w 1683 roku. Po świetnym zwycięstwie, przyjmowani przez rozradowanych mieszkańców miasta, żołnierze polscy spędzili w Austrii zimowe miesiące, niesprzyjające podróżowaniu. Dopiero na wiosnę wybrali się z powrotem. Do Ojczyzny dotarli na Wielkanoc. W paradnych szatach, zdobytych w obozie tureckim, zaciągnęli warty przy Bożym Grobie, by w ten sposób podziękować za zwycięstwo i szczęśliwy powrót. Turki Fakt ten, corocznie powtarzany przez mieszkańców wsi, dał początek trwającej do dzisiaj tradycji. Jej elementy różnią się w poszczególnych wioskach, zmieniały się też w ciągu wieków. W okresie walk powstańczych w XIX wieku do stroju "Turków" trafiły elementy patriotyczne w postaci biało - czerwonych szarf. Na początku XX wieku dawniejsze piki zastąpiono szablami. Straż przy Bożym Grobie zaciągano w Wielki Piątek, po wieczornym nabożeństwie. Stali przy grobie po obu stronach zmieniając się, co pół godziny. Warta trwała przez całą sobotę. Przed rezurekcją do hełmu przypinali bukiet kwiatów. Również przed mszą odbywała się defilada wokół kościoła przy dźwiękach orkiestry. Główny popis musztry paradnej w wykonaniu oddziału odbywał się po sumie. Obserwowały go zawsze tłumy ludzi, a i ksiądz proboszcz często im się przyglądał. "Turki" to jeden z niewielu dawnych zwyczajów, które do dzisiaj nie straciły popularności.

W Wielką Sobotę święcono pokarmy. Do święcenia pieczono wielki, okrągły kołacz z rodzynkami, posypany makiem. Kołacz musiał być zawinięty w upraną wcześniej, białą chustkę. Obok kołacza, w dużym wiklinowym koszu, zamykanym na dwa skrzydła, układano, ile kto miał, szynkę, kiełbasę, jajka, masło, chrzan, sól. Dzieciom przygotowywano małe koszyczki z wiklinowych " łyków" z barankiem i pisankami. Baranek był najczęściej kupowany w mieście, gipsowy lub cukrowy z chorągiewką. Do święcenia, księdza przywożono bryczką do wybranych domów. Tam gromadzili się mieszkańcy pobliskich gospodarstw. Po powrocie gospodyni obchodziła dom trzy razy dookoła z koszykiem, aby ustrzec obejście przed piorunami. Po wejściu do domu ustawiała kosz na oknie, by jak najmniej żebraków w ciągu roku zaglądało. Rano święcono także wodę. Przed kościołem ustawiano ogromne, drewniane beczki pełne wody. Wokół gromadzili się ludzie " z kanami i dzbanami. Turki obstąpiły naokoło beczkę, by chronić księdza, który poświęcał wodę. Zaraz potem lud rzucał się i dobrodziej nieraz lądował w beczce, często w towarzystwie któregoś z wiernych. " Jeno łuzgot był, niektórym tylko ucho z dzbana zostało a dzbanek w beczce"- opowiada jedna z uczestniczek. Wieczorem odbywało się poświęcenie ognia. Po ceremonii zbierano tarninowe węgielki, które miały moc leczenia chorób, a wetknięte w zagon zapewniały obfite plony.

W Wielką Niedzielę każdy, kto tylko mógł, spieszył na rezurekcję. Po uroczystej mszy, pod kościołem strzelano. Gospodarze zaś, śpieszyli w pole, by święconą wodą pobłogosławić zagony, w każdym zatknąć palmową gałązkę i mały krzyżyk z patyczków. Później spożywano uroczyste śniadanie. Składało się z pokarmów poświęconych w sobotę. W Woli Dalszej, po śniadaniu gospodarz święcił pole i zakopywał na nim skorupki ze święconych jajek dla lepszego plonu. Świąteczny poniedziałek nazywano oblewanym. " Dawniej lali się do suchej nitki, wiadrami a kogo dopadli, to i w rzyce namaczali"- tak dzień ten wspominają starsze osoby. Przede wszystkim oblewane były dziewczyny, które nawet nie bardzo uciekały przed taką kąpielą. Najbardziej oblana, cieszyła się, że ją chłopaki najlepiej lubią. Zwyczaj ten wywodzi się z odległej, pogańskiej jeszcze przeszłości. Oblewanie wodą miało zapewnić jej dostatek roślinom rozpoczynającym wegetację.

Z wiosennymi pracami polowymi również związane były określone obrzędy. Ważny był przede wszystkim dzień, w którym rozpoczynano prace. Nie należało zaczynać ich w piątek, to źle wróżyło podejmowanym czynnościom, bo " piątek - zły zaczątek". Za najlepsze na rozpoczynanie prac gospodarskich uchodziły środa i sobota. Gdy gospodarz wyruszał w pole, kreślił przed końmi znak krzyża końcem biczyska. Przy pierwszej orce, w grządziel pługa zatykał gałązkę bylicy z ziela święconego na Matkę Bożą Zielną. Bylica była symbolem roślinnej siły i odporności, jej obecność miała zapewnić dobry wzrost i odporność zboża. Przed rozpoczęciem orki należało jeszcze przeżegnać ziemię, a po odoraniu pierwszej skiby, podłożyć pod nią ziele z wianków święconych w " ochtoby". Siewne zboże, leżące na wozie, skrapiano wodą święconą. Proso zamiast skrapiania wodą pocierano kawałkiem święconej słoniny, co zapobiegało wydziobywaniu ziaren przez ptactwo. Siano z płachty lnianej, przewiązanej przez ramię. Na przełomie XIX i XX wieku upowszechniło się sianie z drewnianych pojemników - siewnic, ale i w nich pod ziarno podkładano kawałek lnianej tkaniny. Z siewem wiązały się także pewne zakazy, nie wolno było np. siać pszenicy "we dwa światła", czyli kiedy słońce i księżyc widać było jednocześnie. Zazwyczaj na świętego Wojciecha ( 23 kwietnia) następowało " wygnanie", pierwszy wypęd bydła. Przed progiem obory układano siekierę, chlebną łopatę i gałązki święconego ziela. Przejście przez te przedmioty miało chronić zwierzęta przed chorobami i urokami. Następnie skrapiano je wodą święconą, kilka kropel strząsając przy tym na ziemię " żeby się dobrze pasło". Sadzenie ziemniaków, mimo późnego upowszechnienia uprawy tej rośliny, bo dopiero w XIX wieku, także miało swoje obrzędy. Ziemniaki sadzono ręcznie " pod motykę" lub " pod pług". " Po zasadzeniu zagona jedni drugim podstawiali nogi, albo przewracali się podcinając innym kolana, aby się wszyscy przewrócili. Nazywało się to biciem dragonów i dobrze robiło na ilość i wielkość ziemniaków".

Do wiosennych zwyczajów należało także "stawianie majówek". Majówka, zwana też " wiechą", to smukła i niezbyt gruba jodełka, okorowana i " okrzesana", czyli oczyszczona z gałęzi, z wyjątkiem samego szczytu - " kręgołka". Wygładzony pień owinięty był spiralnie wieńcem z choiny a szczyt bogato ozdobiony wstążkami i kolorową bibułą. Taką majówkę w pierwszą majową noc wkopywali chłopcy przed domami dziewczyn, które lubili i chcieli wyróżnić. Majówka powinna być jak najwyższa, widoczna z daleka. Stawiano ją w tajemnicy, dla dziewczyny miała być niespodzianką, za którą, w jedną z niedziel sprawiała chłopcom gościnę. Majówka mogła być także formą prośby o rękę. Wtedy pod ostatnimi gałęziami "wiechy" chłopak umieszczał wieniec z jedliny. Po dwóch tygodniach przychodził, już jawnie, często z muzyką "podlewać majówkę". Jeśli spotkał się z sutą gościną - oznaczało to przyjęcie oświadczyn i było równoznaczne z zaręczynami. Chłodne przyjęcie oznaczało niechęć wobec konkurenta. Dziewczynom, które nie cieszyły się sympatią chłopców, zamiast majówek stawiano " dziada". Była to kukła ze słomy, ubrana w łachmany, obowiązkowo z pustą flaszką. Tu też obowiązywała zasada, że im większa kukła tym lepsza, bo z daleka widoczna. Dla lepszego efektu umieszczano ją zazwyczaj wysoko na drzewie, najczęściej na topoli, w pobliżu domu dziewczyny. Takie " wyróżnienie" było nie lada kłopotem, toteż te, które spodziewały się " gościa" często czuwały w nocy, by uniemożliwić chłopcom umieszczenie kukły. To z kolei prowadziło do wzajemnych podchodów, prób przechytrzenia się, co dostarczało tematów do żartów na cały następny rok. W przeddzień Zielnych Świątek ( 7 niedziela i poniedziałek po Wielkanocy) podwórza i izby posypywano tatarakiem a ściany domów majono gałęziami drzew liściastych, najczęściej lipy lub buczyny. Gałęzie z zielonymi liśćmi były także elementem dekoracyjnym ołtarzy na Boże Ciało. Ich kawałki, wetknięte w zagon ziemniaków lub kapusty, miały chronić te uprawy przed szkodnikami. W oktawę - " ochtoby" - Bożego Ciała święcono wianki z różnych ziół. Wśród nich musiały się znaleźć bławat, mięta, rozchodnik i macierzanka. Po oświęceniu wianki wieszano nad drzwiami wejściowymi jako ochronę od piorunów i chorób. Nocą na świętego Jana ( 23 \ 24 czerwca) palono ogniska - sobótki. Ten zwyczaj wywodzi się z dawnej, pogańskiej przeszłości. Związany był z kultem ognia. W tym okresie wegetacji roślinom potrzeba słońca i ciepła. Palenie ognisk miało prowokować naturę do zapewnienia słonecznej pogody. Woda spełniła już swoją rolę, jej nadmiar mógłby być nawet szkodliwy, mogli z niej teraz korzystać ludzie. Od św. Jana wolno już było kąpać się w rzekach i jeziorach, co określano powiedzeniem: "święty Jan już ochrzcił wodę". Żniwa15 sierpnia, na Matkę Bożą Zielną, święci się ziele. W skład bukietu, a dawniej raczej dużej wiązki, wchodziły gałązki jałowca, wrotyczu, kłosy zbóż, krwawnik, makówki, jabłka. Zioła były używane m. in. w leczeniu ludzi i zwierząt, ziarno ze święconych kłosów dodawano do siewu. M.B. Zielnej to czas pielgrzymkowy. Ludzie masowo wyruszali do sanktuariów maryjnych. Najliczniej odwiedzano Leżajsk, Kalwarię Pacławską. W Leżajsku gromadziły się wtedy tłumy ludzi nie tylko z okolicy, ale i z dalszych rejonów Galicji a nawet z Królestwa Polskiego. Brali udział w nabożeństwach, słuchali kazań głoszonych pod gołym niebem, przystępowali do spowiedzi i komunii świętej. Dawali też drobne ofiary do skarbonek oraz jałmużnę licznym w takich okresach dziadom. Pielgrzymi organizowali się w grupy zwane kompaniami. Kompanie zbierały się w określonych miejscach i pod opieką przewodnika wyruszały do sanktuarium. Przewodnik był odpowiedzialny za porządek w kompanii. Jeszcze w XIX wieku był zwyczaj, że jeśli w kompanii zdarzył się tragiczny wypadek, cała kompania szła na tułaczkę na rok i sześć niedziel. Nikomu nie wolno było wrócić do domu przed upływem terminu. Przez całą drogę śpiewano pieśni, odmawiano różaniec. W Białobrzegach przez długie lata miejscem zbiórek kompanii był plac na lewej stronie przed dzisiejszą szkołą, gdzie stoi figura Matki Bożej. Święto to kończyło wiosenno - letni cykl obrzędowy. Po nim rozpoczynał się czas zbiorów. Zbiór trzciny Przez wieki zboże żęto sierpami. Kosa, używana do zbioru trawy na siano, narzędziem żniwnym stała się dopiero na przełomie XIX i XX wieku. Pierwszym obrzędem żniwnym było " wiązanie", rozpowszechnione tylko w gospodarstwach folwarcznych i u bogatych kmieci. Po zżęciu " pomieci", czyli pierwszego snopa, na pole przychodził rządca lub właściciel, którego obwiązywano wstążkami, kokardami ozdobionymi kłosami i kwieciem. Na wsi gospodarza " wiązano" powrósłem ukręconym z pierwszej garści zżętego zboża. " Związani" musieli się okupić datkiem pieniężnym lub poczęstunkiem w czasie południowej przerwy. Innym obrzędem był tzw. " obżynek". We dworze i u bogatszych gospodarzy odbywał się on po zebraniu pszenicy i żyta. U biedniejszych chłopów, jako ostatni obrzęd żniwny, dopiero po sprzątnięciu owsa. Ostatni snop ubierano kwiatami, żeńcy nieśli go do dworu lub gospodarza śpiewając:

A wyjdźże nasz gospodarzu na pole,
Bo ci się już ozimina nie chwieje, nie chwieje.

We dworze i u najbogatszych kmieci żniwa kończył " wieniec" nazywany również dożynkami. Z kłosów żniwiarki wiły wieniec, dekorując go kwiatami, owocami, świecidełkami. W święto M. B. Zielnej wieziono go do kościoła w asyście odświętnie ubranych drużek i swatów. Po powrocie z sumy, w gospodarstwie rozpoczynało się śpiewanie pieśni i przyśpiewek o różnym charakterze. Na początek śpiewano ogólnie znaną pieśń:

Plon niesiemy, plon,
Do gospodarza w dom,
Żeby dobrze plonowało,
Żeby meter z kopy dało.

Potem wieniec oddawano gospodarzowi, ten zapraszał wszystkich na obiad. Po nim do późnej nocy trwały tańce i zabawa. Dożynki

Przy zwózce zboża, pierwszy snop zdjęty z wozu łamano na pół, związywano w takiej formie i po przeżegnaniu go znakiem krzyża ustawiano w kącie sąsieka, " dla myszy, żeby innych nie ruszały".

Wykopki były ostatnim etapem zbiorów. Praca była uciążliwa, ziemniaki kopano motykami, zbierano w plecione z wikliny kosze. Przy wykopkach zawsze można było liczyć na pomoc sąsiadów. Nad polami snuły się dymy ognisk, w których pieczono ziemniaki.

Na początku września rozpoczynały się siewy zbóż ozimych. Należało je zacząć, chociaż symbolicznie, przed świętem Narodzenia Najświętszej Marii Panny, popularnie nazywanym Matki Boskiej Siewnej ( 8 września). Do ziarna siewnego dosypywano ziarno z kłosów poświęconych w zielu. Gospodarz rozpoczynał siew rzucając pierwsze garście ziarna na krzyż. Wykopki

Wykopki i siewy kończyły okres prac polowych. Przypominało o tym przysłowie:

Święty Michał wszystko z pola pospychał.

Przychodził czas odpoczynku dla ludzi i ziemi. Rozpoczynała się jesień, czas duchów, wróżb i przepowiedni. Stopniowe zamieranie przyrody skłaniało do rozmyślań o przemijaniu, śmierci. W długie wieczory przywoływano pamięć przodków i bliskich, którzy już odeszli. Odwiedzano ich groby, ubierano gałązkami choiny, pędami zielonych widłaków i barwinka, palono ognie. Ogień, jak wierzono, był potrzebny duszom zmarłych na nadchodzące zimowe dni, służył także ich oczyszczeniu. Dla żywych był symbolem, który chronił przed złymi istotami z tamtego świata. Wierzono powszechnie, że dusze zmarłych wracają w tym okresie na ziemię i mogą odkryć ludziom tajemnice przyszłości. Czas jesieni wykorzystywano więc na wróżby. Rozpoczynano je na świętego Marcina, przepowiadając pogodę na przyszły rok ( " Święty Marcin jaki, roczek będzie taki"). Najbardziej jednak znane były wróżby na świętą Katarzynę ( 24 XI) i na świętego Andrzeja ( 29 XI). Na Katarzynę wróżyli chłopcy, najczęściej za pomocą gałązki wiśniowej wstawianej do wody. Jej zakwitnięcie w Wigilię Bożego Narodzenia oznaczało pomyślność. Podobnie postępowały dziewczęta na świętą Łucję. Dziś wróżby " katarzynkowe" całkowicie odeszły w zapomnienie. Bardziej urozmaicone były dziewczęce wróżby andrzejkowe. Najbardziej znane jest wróżenie z wosku lanego do wody na skrzyżowane patyczki. Poza tym panny wróżyły ze znaków na niebie, zachowania zwierząt, przedmiotów codziennych.

Kalendarz

Marzec [2024]

Kalendarz z wydarzeniami
Poniedziałek Poniedziałek Poniedziałek Poniedziałek Poniedziałek Poniedziałek Poniedziałek
01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Informacje

Dzisiaj jest: Wtorek, 19 Marca 2024
Godzina: 05:23:29
Imieniny: Aleksandryny, Jżzefa i Nicety

Newsletter